wtorek, 13 stycznia 2015

Gorzkość

Najpierw tylko deszcz. Potem pocałunek i odjeżdżający samochód.

Zacisnął mocniej powieki i przewrócił się na drugi bok. Po chwili tylko kłęby dymu unoszące się nad zapalonym pojazdem i sygnał syreny strażackiej gdzieś w oddali. Ulica pełna zniszczonych części samochodowych, a obok ona i jej piękne długie włosy skropione krwią. Widział to wyraźnie, zbyt wyraźnie.


Zerwał się nagle z krzykiem z łóżka, cały oblany zimnym potem. Oczy miał utkwione w ciemności tak, jakby widział coś niezwykłego i przerażającego zarazem. Po chwili krople potu na jego twarzy połączyły się innymi - jakby bardziej słonymi. Szybko otarł twarz rękawem, po czym sięgnął po leżące na szafce obok okulary. Gładkim ruchem dłoni zgarnął przylepione włosy do jego czoła i delikatnie wsunął na nos swoje drugie oczy, dzięki którym ciemność, w którą się tak mocno wpatrywał, stała się tylko jeszcze bardziej nieprzenikalna. Zsunął nogi z łóżka i posługując się jedynie dotykiem, wymacał leżące na podłodze pantofle. Wkładając je na swoje stopy, zawahał się na chwilę. Po chwili jednak wstał i spokojnym krokiem, ruszył w stronę drzwi, które jakby same zachęcały go do odkrycia dalszej części mieszkania, pomimo iż znał je bardzo dobrze, gdyż mieszał w nim już bardzo długo. O wiele za długo.

Nogi powiodły go do kuchni, gdzie spojrzawszy na zegarek dostrzegł godzinę czwartą nad ranem. Postanowił więc nie kłaść się znów do łóżka, tylko wlał wodę do czajnika, który po chwili wylądował na palniku pieca. Usiadł na stojącym obok krześle i po raz kolejny zaczął tępo wpatrywać się w wyłaniającą się za otwartymi drzwiami ciemność salonu. Chciał dostrzec cokolwiek, co mogło znajdować się w dużym pokoju, jednak i tym razem jego zmysł wzroku zawiódł go w tak niedogodnych do patrzenia warunkach.
Z zamyślenia, a w zasadzie umysłowego otępienia, wyrwał go świst gotującej się wody w czajniku. Napełnił więc naszykowaną na blacie szklankę, wypełnioną do prawie połowy swej wysokości jakimiś grankulkami. Po raz kolejny usiadł na krześle, aczkolwiek tym razem wybrał to stojące na drugim końcu pomieszczenia. Spojrzał przez okno, wziął pierwszy łyk napoju i poczuł gorzkość. Nie sprawiało mu to raczej przyjemności – pił bardziej z konieczności. Pił, bo tylko to było w stanie go rozbudzić i wiedział, że tylko ta gorzkość, którą czuł w ustach pozwalała oderwać mu się od ziemi.

Drugi łyk i zaczynają spływać wspomnienia. Ale tylko takie, które jednocześnie dodawały mu skrzydeł i uśmiechu na twarzy, ale też powodowały niesamowity ból. Przed oczyma stawały kolejne sceny z jego życia – te radosne, jak i te pełne smutku i goryczy.
Trzeci łyk - widzi ją. Widzi, jak siedzi na jego kolanach. Jej twarz taka promienna i zawsze uśmiechnięta. Kiedy była ona, mieszkanie pachniało zawsze świeżymi tulipanami, bo te kwiaty lubiła najbardziej. A w chwili obecnej? Teraz nosem wyczuć można jedynie unoszący się zapach smutku i żalu, którego w żadny sposób nie można wywietrzyć otwartym na oścież oknem.

Łyk kolejny, tym razem już czwarty i widać tylko ciemność. Maleńkie światełka migocząc rozmaitymi kolorami tęczy, oświetlają salę balową. Parkiet niemalże pusty, a oni tańczą przyklejeni ciałami do siebie tak mocno, jakby tworzyli całość, jedność. Wpatrując się sobie głęboko w oczy, nie widzą świata poza sobą. Wierzą, że będzie tak idealnie już do końca świata, a może nawet dłużej. 

Łyk piąty – pada deszcz. Oboje stoją obok samochodu po środku osiedlowej uliczki. Kiedy on pakuje walizki do samochodu, ona szuka kluczyków w swojej torebce. Niedługo dziewczyna wyruszy w podróż do swojego rodzinnego domu, by odwiedzić chorą ciotkę, która mieszka sama. Jeszcze tylko pełen pasji pocałunek i samochód odjeżdża, a wraz z nim cudowna miłość jaka ich łączyła. Oboje zdają sobie sprawę z tego, że związek na odległość nie ma racji bytu, ale on jednak cały czas wierzył, że jest to realne i niedługo przeprowadzi się na drugi koniec kraju by tylko móc być obok niej. Gdyby tylko wiedział co się niedługo stanie, to nigdy nie pozwoliłby jej jechać tym samochodem.

Łyk szósty? Nie, jednak nie ma kolejnego. Koniec wspomnień jak i koniec magicznego napoju, dzięki któremu mógł on przenieść się w świat wspomnień. Został tylko pusty kubek, jak i pustka w sercu. A już polubił ten wyrazisty smak ciemnego napoju, gdyż gorzkość stała się pewnego rodzaju słodyczą, którą tak bardzo lubił.

Kawa się skończyła, a wraz z nią piękne lecz pełne goryczy wspomnienia.