Ostatnimi czasy w moim życiu dzieje
się bardzo wiele, czasem aż nie nadążam. Super by było gdyby te
wszystkie wydarzenia i sytuacje miały wydźwięk pozytywny, ale
niestety tak nie jest.
Coraz częściej w swoim świecie – w
pracy, na ulicy – spotykam się z wieloma negatywnymi momentami. A
to brak dobrego przepływu informacji (tutaj mam na myśli pracę),
wiele nieporozumień, kłótni, zatajania jakiś spraw, oszczerstw i
brzydkich słów. Nie wiem czy ja coś w sobie mam, że sprowadzam na
siebie tak wiele skrajnych i nieprzyjemnych sytuacji? Co robię źle?
Gdzie zbłądziłam w drodze do odnalezienia spokoju i szczęścia?
Nie chcę być kolejną osobą z typu
malkontentów i tych co ciągle narzekają, ale im dłużej żyję na
tym świecie, to coraz bardziej tracę wiarę w ludzi, w
bezinteresowną sympatię, dobroć, a kolejne spokojne dni piastują
przypływ tych gorszych. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że tak na prawdę to nie
mam na co narzekać. Mam wspaniałą, kochającą rodzinę, świetnego
chłopaka, kilku dobrych przyjaciół, na których zawsze mogę
liczyć, dach nad głową, jedne studia zakończone – same
pozytywy. Nie mniej, coraz częściej doskwiera mi poczucie bycia
niezadowoloną ze swojego życia, uczucie samotności a nawet
niekiedy odrzucenia.
Czy coś ze mną jest nie tak? Skąd takie negatywne myślenie? Przecież tak na prawdę wszystko jest, ok, a mimo to wcale nie czuję się ok. Myślę, że za dużo od siebie wymagam, wiele też biorę do siebie, za bardzo przejmuję się bieżącymi sprawami, które tylko mnie wyniszczają psychicznie. A jest to cholernie męczące. Są takie chwile, kiedy ma się ochotę po prostu zostać w domu i gnić w łóżku cały dzień. A im więcej takich dni, tym bardziej przekonuję się, że coś jest nie tak.
Czy tylko ja tak mam, czy Wy także odnosicie niekiedy takie samo wrażenie w związku ze swoim życiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz